Szynszyle, znane rowniez pod pseudonimem 'kulki' to sympatyczne gryzonie o mieciutkim futerku, ktore niestety naraza je na wieczne zagrozenie ze strony pogromcow futer...Czasami hodowane sa masowo aby potem byc stracone i obdarte z wlochatego ubranka tylko po to aby zadowolic bezdusznych projektatow ( i tutaj Viva Dzoana Krupa)...
Bobek i Lunka mialy byc Bobka i Lunka, czyli siostrzyczkami...Dokonalismy zakupu u Polki, bo w wypadku szynszyli ze sklepu zoologicznego czesto ma sie do czynienia z problemami zachowania, depresja, a poza tym ciezko jest obiektywnie okreslic wiek takiego zwierzatka...Tak wiec zdecydowalismy sie na prywatnego hodowce i wybralismy nasze kulki jeszcze kiedy wygladaly jak male wlochate myszki anizeli szynszyle...Mielismy je odebrac po dwoch miesiacach od momentu naszej pierwszej wizyty aby mogly spokojnie sie odchowac przy swojej mamie, ale niestety jedna z nich zdechla...Tak wiec wzielismy Bobka w jej miejsce...W przyplywie radosci zwiazanej z zakupem tak przez nas wyczekiwanych szynszyli nawet nie przyszlo nam do glowy aby upewnic sie, ze faktycznie bierzemy dwie dziewczynki...Owa pani zapewnila nas, ze to dwie paniusie co juz po dwoch dniach od momentu, kiedy przywiezlismy je do domu okazalo sie nieprawda....W pierwszej chwili myslalam, ze moze faktycznie sie pomylila, ale jezeli laicy jak my, majacy poraz pierwszy do czynienia z mloda szynszyla dokonalismy wlasciwej identyfikacji plci, to chyba hodowcy nie powinna sie zdarzyc taka pomylka...Potem przyszlo mi na mysl,ze moze naprawde chciala sie ich pozbyc, bo od samego poczatku podkreslala, ze chce sprzedac tylko i wylacznie parke, a nie pojedyncza szynszylke. Uzasadnila to tym, ze kulki chowane pojedynczo czesto wpadaja w depresje i nie radza sobie dobrze w odosobnieniu....W momencie kiedy jednak zadzwonilismy do niej z lekkimi pretensjami, zasmiala sie tylko i przeprosila z rumiencem, ktory czulam przez sluchawke, ze sprezentowala nam takie zamieszanie...Na tym jej pomoc sie skonczyla...Nie chciala nam nawet odsprzedac klatki, w ktorej moglibysmy trzymac druga szynszyle...Stanelismy przed wielkim dylematem...Mielismy 4 miesiace na podjecie decyzji (po tym okresie bowiem kulki staja sie dojrzale plciowo) i stanely przed nami 3 opcje:kastracja, oddanie szynszyli badz trzymanie ich osobno. Kastracja u gryzoni czesto konczy sie smiercia, wiec sama wizja poddawania Bobka takiej operacji powodowala u nas gesia skorke....Oddawac zadnej z nich tez nie chcielismy...Ja zdazylam sie juz do nich przywiazac,a poza tym skad moglismy miec pewnos, ze nowi wlasciciele zajma sie nimi odpowiednio...Na trzymanie ich osobno tez nie moglismy sobie pozwolic, gdyz nie mielibysmy czasu wypuszczac ich osobno....Ostatecznie Bobek trafil na kilka miesiecy do mojej cioci, ktora przez 14 lat miala szynszyla, gdzie moglam go regularnie odwiedzac i opiekowac sie nim w czasie, kiedy ona byla na wakacjach. Bobus mial tam przeczekac az do momentu, kiedy bedzie wystarczajaco duzy aby poddac go kastracji...Tak wlasnie sie stalo...Teraz jest juz po operacji, zdrowy i szczesliwy...Ale o tym wiecej w innej notce...
No comments:
Post a Comment