Mimo swojej walecznej natury, dzielnego charakteru i dopisujacego dotychczas zdrowia, od mniej wiecej roku Buffy co tydzien laduje u weta...
Zaczelo sie od wrzodu na oku, ktory pojawil sie niespodziewanie i okazalo sie, ze powienien byc operowany...Dzien przed wizyta u weterynarza, gdzie mielismy przedyskutowac co dalej z owa operacja, znalazlam u Buffy guzka na piersi...Weterynarz zasegurowala, ze trzeba bedzie go wyciagac i najlepiej od razu suczke wysterylizowac, gdyz guz moze byc sprytnie sterowany przez hormony i jesli beda one wydzielane nieustannie, to wowczas guz bedzie mogl sie odrodzic...W dzien przed operacja , inna pani weterynarz znalazla u Buffy kolejnego guza na nodze, tak wiec w sadny dzien moj pies byl ciety w czterech miejscach....
Z rana zaprowadzilismy ja do kliniki,a nastapnie caly dzien drzalam czy wybudzi sie z narkozy, bo u zwierzat zawsze istnieje ryzyko, ze to jednak nie nastapi...Najbardziej jednak balam sie tego co bedzie potem.....Pod wieczor tato z Miloszem podjechali po Buffy, ktora krotko po tym wytloczyla sie (doslownie) z samochodu...Byla niesamowicie otumaniona lekami, gdyz operacja sie przedluzyla i uzyto wiekszej ilosci narkozy...Jej widok mnie flustrowal...Rozklejalam sie i bieglam do swojego pokoju aby plakac w samotnosci...Mimo wielu przerazajaych historii, jakich naczytalam sie i nasluchalam o sterylizacji, nie bylo najgorzej...Wet podarowal nam specjalnie jedzenie, do ktorego wkladalismy leki...Po czterech dniach Buffy juz sama smigala po schodach, a po trzech normanie wydalala...Po dwoch tygodniach wysnulo sie lekkie zakazenie, tak wiec potraktowalismy ja antybiotykami i przemywalismy rane specyfikiem zapisanym przez weta...Buffy dostala kolnierz, ktorego z calego serca, jak na prawdziwego psa przystalo, nienawidzila...Wyniki analizowanych wycinkow guzow wrocily i niestety jeden z nich okazal sie wytworem raka zlosliwego miesnia stopnia szostego...W pierwszej chwili rzecz jasna swiat mi sie zawalil i jednoczesnie poskladal na nowo, bo wiedzialam, ze w takich chwilach nie ma co rozpadach sie na kawalki...Dwa dni pozniej Buffy znowu byla badana...Pani poinformowala nas, ze wezly chlonne nie sa powiekszone, tak wiec prawdopodobnie nie ma przerzutow...Przeswietlenie wykazalo, ze pluca sa czyste...Wszystko ukladalo sie pomyslnie do ostatniego tygodnia, kiedy znalazlam kolejnego guza...Czekamy na wyniki...Oby to byla niegrozna cysta...
Buffy tuz po operacji:
Jedno z ciec:
Udreka kolnierza:
Wolnosc, czyli kiedy kolnierz poszedl w odstawke: